Ładuję...

Nie postąpiłabym inaczej - z Trójmiasta na Podhale

Chyba każdy z nas słyszał albo nawet sam pomyślał, aby rzucić wszystko i wyjechać w przysłowiowe Bieszczady. W tych trudnych czasach chęć ucieczki od miejskiego zgiełku i znalezienia swojego miejsca jest większa, niż kiedykolwiek. Stale rośnie grono osób, które zdecydowały się na taki krok, a ich historie potrafią zainspirować. Rozmawiamy z Małgorzatą Filipczak, znanej w środowisku górskim jako Pani Ruda, która zdecydowała się na życie u podnóża Tatr.

Na początek powiedz nam coś o sobie. Skąd pochodzisz? Od jakiego czasu mieszkasz na Podhalu? Czym na co dzień zajmowałaś się w Gdańsku, a czym zajmujesz się teraz?

Pochodzę z Gdańska, a na Podhalu mieszkam już prawie dwa lata. Przeprowadzka sporo zmieniła w moim życiu jednak uważam, że to była bardzo dobra decyzja. Gdybym miała cofnąć czas, na pewno nie postąpiłabym inaczej. W Gdańsku pracowałam jako higienistka stomatologiczna. Po przeprowadzce zostałam w zawodzie i jednocześnie zajęłam się moją największą pasją z dzieciństwa – fotografią. Tym razem już nie tylko hobbistycznie, ale również zawodowo.

Zostawiłaś swoje życie w Trójmieście i przeprowadziłaś się do Nowego Targu. W Twoim przypadku była to zaplanowana wcześniej decyzja, czy postawiłaś na spontaniczność?

Decyzję o przeprowadzce miałam w głowie już od dłuższego czasu i dojrzewała we mnie, więc ciężko byłoby nazwać tę decyzję spontaniczną. Góry totalnie zawróciły mi w głowie. Doszłam do takiego etapu, że moje życie w Gdańsku zaczęłam układać w taki sposób, aby pojawiać się w nich jak najczęściej. Weekendowe wypady w Tatry dawały mi energię i motywację do działania, ładowały akumulatory. Pomimo czasochłonnych dojazdów nie wracałam zmęczona, a pełna pozytywnej energii. Powroty były trudne, dlatego od razu planowałam w głowie kolejny wyjazd. Gdy czujesz się w jakimś miejscu jak w domu, chcesz w nim przebywać, jak najczęściej się da. Chciałam przekonać się, jak to jest mieszkać w pobliżu gór i mieć je na wyciągnięcie ręki. Przysłowiowe rzucenie się na głęboką wodę i zostawienie „wszystkiego” w Gdańsku może wydaje się trochę szalone, ale wiedziałam, że jeśli nie spróbuję, to do końca życia będę żałować. Często strach przed zmianą i nieznanym cię nas paraliżuje. Rezygnujesz z wielu rzeczy. A takie zmiany mogą dać ogromne szczęście. Wystarczy szczypta odwagi, a twoje życie może się zmienić nie do poznania.

Jak taka przeprowadzka wpłynęła na Twoje życie? Jakie trudności można napotkać na początku nowej drogi?

Muszę przyznać, że na początku wcale nie było tak łatwo, jak myślałam. Medal zawsze ma dwie strony i nie wszystko jest takie piękne, jak się wydaje. Nowe miejsce, nowe osoby. Jestem osobą, która bardzo przywiązuje się do ludzi i potrzebuje ich w swoim życiu. Bardzo tęskniłam za rodziną i przyjaciółmi z Gdańska.

Góry mają magiczną moc, jednak nie wynagradzają wszystkiego. Nie zastąpią nam ludzi, których kochamy. Później było już lepiej. Potrzebowałam czasu, żeby się zadomowić w nowym miejscu. Rodzinę i przyjaciół odwiedzam, kiedy tylko mogę. Pojawiły się też nowe przyjaźnie. Poznałam mnóstwo cudownych osób, które patrzą w tym samym kierunku. Łączy nas wspólna pasja, ale nie tylko. Po dwóch latach spędzonych na Podhalu mogę śmiało stwierdzić, że znalazłam swoje miejsce na ziemi.

Jest coś, czego brakuje Ci z dużego miasta, a jakie rzeczy, których nie miała aglomeracja, odnalazłaś w Nowym Targu?

Szczerze mówiąc, niczego mi nie brakuje. Uważam wręcz, że przeprowadzką wiele zyskałam. Całe życie mieszkałam w wielkim mieście, gdzie tempo życia było bardzo szybkie. Żyjesz w czasach, gdzie ludzie ciągle za czymś gonią. Za pieniędzmi, za karierą. Przychodzi czasem taki moment refleksji, czy to wszystko ma sens i do czego prowadzi. Przeprowadzka do mniejszego miasta pozwoliła mi zwolnić. Zastanowić się, czego chcę od życia i docenić to, co już mam. Zawsze kochałam otoczenie natury, a tu mam ją na wyciągnięcie ręki. Daje mi to ogromne szczęście.

Bliskie sąsiedztwo Tatr czy Gorczańskiego Parku Narodowego daje ogromne możliwości spędzania aktywnego czasu w górach. Kiedy i jak rozpoczęła się Twoja przygoda z górami?

Miłość do gór odkryłam dosyć późno, jak byłam w technikum. W sumie przypadkiem. Poznałam osobę, która co roku jeździła w Tatry. Opowiadała o nich z ogromną pasją. Słuchając tego, uświadomiłam sobie, że muszę przekonać się na własnej skórze, czy faktycznie są takie magiczne. Wcześniej nie znałam nikogo, kto miał aż takiego bzika na punkcie gór. Z moich znajomych i rodziny nikt w nie nie jeździł. Można powiedzieć, że pierwsza przetarłam szlaki. I tak zaczęła się niesamowita przygoda.

Prowadzisz popularne konto w mediach społecznościowych: pani_ruda, na którym dzielisz się swoją górską pasją, a także już z samych zdjęć zarażasz pozytywną energią. Czym są dla Ciebie góry i jak ważną rolę odgrywają w nich również ludzie, których tam spotykasz?

Góry są częścią mojego życia i nawet gdy nie ma mnie w nich fizycznie, jakaś cząstka mnie jest w nich cały czas. Mają w sobie coś magicznego i przyciągającego. Dają mi niesamowitą energię i kopa do działania, ale też pomagają ukoić lęk i ból. Działają jak lekarstwo i plaster na blizny. Każdy się z czymś boryka i z czymś walczy. Każdy ma jakieś problemy mniejsze, bądź większe. Ucieczka w wędrówkę i bliskość natury pomaga mi się z nimi zmierzyć. To niesamowity reset dla głowy. Kiedy ostatkami sił zdobywasz szczyt i pokonujesz własne słabości, czujesz, że wszystko jest możliwe. Pomimo tego, że w górach czasem lubię samotną wędrówkę, ludzie odgrywają w nich ogromną rolę. Łączy nas ta sama pasja i miłość.  Nieważne, kto skąd pochodzi, czy ile ma lat. Patrzysz w tym samym kierunku i tylko to się liczy. A gdy dzielisz z kimś szczęście, to ma ono zdecydowanie większą wartość.

Pani Ruda
Gosia Filipczak w żółtej kurtce w Tartach

Jesteś raczej wulkanem energii. Zdarza Ci się wędrować samej, czy jednak stawiasz na towarzystwo, które domyślam się, że pchasz niekiedy do przodu? 

To prawda, jestem osobą, która otacza się ludźmi i której wszędzie pełno. Przyjaciółki z Gdańska po kilkudniowej wędrówce ze mną nazwały mnie terminatorem. Chociaż ja nie uważam, żebym była ze stali. Czasem zdarza się, że to ja obstawiam tyły. Częściej wybieram się w góry w towarzystwie, jednak samotne wędrówki również się zdarzają. Bardzo cenię sobie ten czas spędzony sam na sam w otoczeniu natury. Jest to piękny moment do przemyśleń i rozmowy z samym sobą. Podjęcia różnych decyzji. Miejsce, które nazywamy „domem” idealnie się do tego nadaje.


Jakiej aktywności w górach jeszcze nie próbowałaś lub chcesz się nauczyć w najbliższej przyszłości i dlaczego?

Ostatnio miałam okazję spróbować wspinaczki lodowej i bardzo mi się spodobało. Na pewno chciałabym się nauczyć jeździć na nartach. Do tej pory miałam je na nogach tylko jeden raz, ale wszystko przede mną. Sezon zimowy powoli dobiega końca, jednak mam nadzieję, że za rok już nic nie stanie na przeszkodzie.  Nie wspinałam się też nigdy w Tatrach. Myślę, że to będzie dobry test na pokonanie swoich słabości i lęków. Warto pokonywać strach. Daje to ogromną siłę i kształtuje charakter. Uwielbiam próbować nowych rzeczy, a bliskość gór daje bardzo duże możliwości dla osób, które lubią aktywnie spędzać czas.

Gosia Filipczak

Kończąc wywiad, co powiedziałabyś osobom, które myślą i dojrzewają do podobnej decyzji o życiu bliżej natury?

Na moim własnym przykładzie mogę powiedzieć, że zdecydowanie warto. Moje życie po przeprowadzce wygląda zupełnie inaczej. Jest bardziej aktywne. Każdą wolną chwilę mogę poświęcić mojej pasji. Mieszkając na drugim końcu Polski nie było to możliwe.  A w momencie, gdy coś daje ci szczęście, chcesz robić to jak najczęściej się da. Uważam, że nigdy nie jest za późno, aby zawalczyć o marzenia i pójść za głosem serca. Sam stawiasz sobie granice i ograniczenia, blokujesz się przed działaniem. A czasem warto zaryzykować i zrobić coś, czego się obawiasz. Odrobina odwagi może odmienić twoje życie. Lepiej spróbować i przekonać się na własnej skórze, niż gdybać i zadawać sobie pytania, które mogą cię dręczyć do końca życia. Jeśli nadal poszukujesz swojego miejsca na ziemi, nie przestawaj szukać.  Życie ma sporo do zaoferowania i życzę wszystkim, aby nie bali się po to sięgnąć.


______
Gosia ‘Pani Ruda’ Filipczak. Oryginalnie z Gdańska, od 2 lat mieszka w Nowym Targu. Miłośniczka gór. Pasjonatka fotografii. Między pracą i bieganiem z aparatem – całkiem często wędruje po górach. Sukcesywnie do swojej kolekcji dokłada kolejne szczyty z Wielkiej Korony Tatr.
Jej przygody możesz śledzić na Instagramie: pani__ruda i rudafotografka oraz na Facebooku Rudafotografka.pl

DOŁĄCZ DO S'PORTOFINO CLUB

 

S'portofino
 

Wczytaj czat